czwartek, 21 marca 2024 Tematyka: drogi, ekologia, motoryzacja, środowisko, transport, zdrowie |
Jakiś czas temu pisałem już o tym, jak strefy czystego transportu wcale mogą nie spełniać pokładanych w nich nadziei. Dziś chciałbym bardzo konkretnie opisać to, co stało się w Katowicach po jednym z działań, mających zniechęcić kierowców do korzystania z aut w mieście. Od grudnia zeszłego roku opłaty za parkowanie w "centrum" wzrosły bardzo znacząco, a i samo "centrum" Katowic rozrosło się o nowe obszary. Działania te okazały się bardzo skuteczne, przynajmniej jeśli chodzi o ilość aut na parkingach ulic stolicy województwa. To znaczy parkingi te w dużej mierze świecą totalnymi pustkami. Czy zatem kierowcy przesiedli się do autobusów i tramwajów? Absolutnie nie! Te auta, które parkowały w obszarach płatnych wcale nie zniknęły z miasta. Po prostu przeniosły się w okolice znajdujące się poza granicami obszaru płatnego parkowania. I jak przed wprowadzeniem zmian, w tych miejscach we wczesnoporannych godzinach nie było jeszcze problemu ze znalezieniem wolnego miejsca, tak aktualnie pękają one w szwach już przed wschodem słońca. Co więcej, cały konwój kierowców wciąż liczy na możliwość zaparkowania bliżej, niże te 15 minut marszu od miejsca docelowego, a jednocześnie tam, gdzie opłat nie ma. W efekcie jeżdżą oni w kółko szukając miejsca, które może się zwolni. Gdy już jednak zrezygnują, odjadą dalej... Znacznie dalej, niż dotychczas i niestrudzenie będą maszerować do celu podróży. Może więc taki poranny jogging wyjdzie na zdrowie? Także NIE! Spacer przez miejsce, którym kolejni bezskutecznie próbują znaleźć miejsce robiąc kolejne kółka, tworząc jedną wielką chmurę mieszaniny spalin z nastu silników wcale nie jest zdrowy! A więc nie dość, że wypalanego paliwa na szukanie miejsca jest znacznie więcej, znacznie więcej na potrzebę odjechania dalej to jeszcze znacznie więcej się wytworzonego syfu człowiek nawdycha. Takie to są efekty brawurowej i heroicznej walki z parkującymi samochodami! A gro ludzi, szczególnie spoza miasta, naprawdę nie wstanie o 4:00 rano, by dostać się środkami transportu publicznego do celu. Może więc w imię ekologii nie próbować na siłę czegoś, co nie ma szansy bytu, a pójść w kierunku zupełnie przeciwnym - pozwolić na tanie parkowanie, ale wesprzeć to np. sprawnym systemem kierowania do wolnych miejsc? Bo na ten moment to ten ogień gaszony jest tylko benzyną. |