Bardzo wietrzna, ale i ciepła świąteczna pogoda sprawiła, że kilka dni temu padł nowy rekord udziału źródeł odnawialnych w pokryciu całościowego zapotrzebowania na energię elektryczną w Polsce. Jak podaje portal OdnawialneŹródłaEnergii.pl, udział ten wyniósł ponad 30%. Czy powoli możemy odchodzić od węgla?

Jak można zaobserwować, OZE w naszym kraju poszło głównie w kierunku wiatru. A dzięki bardzo wietrznej pogodzie ten potencjał został wykorzystany. Wykorzystany w 86%, czyli taki udział miała produkcja energii przez wiatraki wobec ich teoretycznej maksymalnej mocy.

No właśnie, czemu nie 100%? Przecież wiało wszędzie - można powiedzieć. A no po pierwsze trzeba zauważyć, że nie wszystkie wiatraki są czynne. Część po prostu była niesprawna, a część - paradoksalnie - nie mogła pracować przy tak dużym wietrze. Dotyczy to głównie starszych konstrukcji, gdzie kąt natarcia śmigieł nie jest regulowany (wcale lub dostatecznym stopniu), co zdecydowanie zmniejsza zakres warunków pracy. Należy bowiem pamiętać, że do poprawnej i w pełni wydajnej pracy każdy wiatrak potrzebuje wiatru o minimalnie określonej sile (prędkości, a właściwie przepływie powietrza przez płaszczyznę), ale i nie większego niż siła maksymalna.

Drugą rzeczą jest pewien paradoks - silny wiatr niesie dużą siłę nie tylko dla wiatrowych turbin, ale i oddziałuje nią np. na drzewa, które lubią się łamać i... zrywać linie energetyczne. Te same, którymi prąd z wiatraków jest przesyłany odbiorcom. Było w Polsce kilka przypadków, gdzie właśnie z powodu awarii sieci przesyłowych nie było możliwości spożytkowania energii wytwarzanej w elektrowniach wiatrowych.

Mimo tego, można by rzec, że udział OZE był i tak imponujący. Prawda, ale bardzo mocno przyczyniły się do tego Święta. Wiele zakładów pracy, czyli głównych konsumentów energii, nie pracowała. Ciepła pogoda sprawiła, że nie było aż takiej potrzeby dogrzewania elektrycznie pomieszczeń (i to właściwie głównie odbiorców prywatnych, którzy niezbyt często korzystają z tej formy ogrzewania). Łącznie sprawiło to, że całkowite zapotrzebowanie było prawie o połowę niższe od "normalnego".

Nie należy też przesadnie popadać w optymizm - taka pogoda to jednak wyjątek, a sprawność zainstalowanej mocy elektrowni wiatrowych w ciągu roku to raptem kilkanaście procent. Nie możemy na pewno bazować na energetyce wiatrowej, gdyż pozyskiwanie energii w ten sposób jest po prostu niestabilne. Nawet w przypadku bardzo dużej nadwyżki produkcji prądu w ten sposób, jego zmagazynowanie nastręczałoby wiele trudności.

Co więc, zamiast wiatru? Rozważałem już ten aspekt w jednym z wpisów. Od tamtego czasu udział elektrowni wiatrowych wzrósł, jednak tym samym wciąż spada różnorodność. Nie można więc eliminować konieczności utrzymywania elektrowni konwencjonalnych. Jedynym rozsądnym i pewnym rozwiązaniem, które by ulżyło z pewnością naszemu powietrzu, szczególnie, gdy popularyzować zacznie się transport oparty o energię elektryczną, w naszym kraju wydaje się być atom. Warto myśleć o nim już teraz, gdyż upatrywanie zbawienia w szybkich w budowie elektrowniach wiatrowych może doprowadzić do paraliżu, zaś ciągła rozbudowa elektrowni węglowych nie wyeliminuje w żadnym stopniu tego, na czym zależy nam najbardziej choćby popularyzując elektryczne auta - ekologii.