wtorek, 6 marca 2012 Tematyka: chemia, choroba, ekonomia, kłamstwo, ludzie, oszustwo, państwo, społeczeństwo, zdrowie |
Nie przepadam za solą... Gdy osiedliłem się w Opolu rozpoczynając studia zabrałem z domu niewielką solniczkę wypełnioną po brzegi. Gdy 5 lat później kończyłem swoją przygodę związaną z opolską kawalerką zawartość solniczki wciąż sięgała niewiele poniżej połowy mimo braku uzupełnień przez cały ten okres. Nie solę ziemniaków, makaronów, kanapek, frytek i wielu innych potraw. A wszystko smakuje doskonale. I nie solę nie dlatego, że niezdrowo, ale po prostu - tak lubię. I oto mam jeszcze jeden powód do radości z moich przyzwyczajeń. Jak się okazało, od dziesięciu lat na rynek spożywczy trafiała sól techniczna. Cóż, zawsze znajdzie się ktoś, kto lubi kombinować i szukać prostego zarobku. Przy okazji obnażając system kontroli jakości produktów spożywczych. Ktoś powie, że przecież sól jest w wielu produktach i się nie ustrzegę przed tym. Owszem. Ale czyż nie mogę sobie trochę powmawiać optymistycznych przekonań? Tak samo jak dziś takie przekonania są nam wmawiane przez jedną z instytucji, która wykonała badania przydatności do spożycia próbek soli. Wyszło, że sól jest zdrowa i nadaje się do jedzenia. No pewnie! Wszyscy odetchnęli z ulgą, a wiele firm nie splajtuje z powodu załamania się rynku eksportu oraz lokalnego popytu na produkty zawierające sól (czyli sporą część asortymentu). Do lekarzy nie zaczną biegać spanikowani ludzie w ilościach pozwalających wyczerpać NFZtowskie limity w kilka godzin, a sądy nie zaleje fala badań udowadniających przypadki raka wywołane stosowaniem soli. Mamy szansę zachować spokój, stabilność, ochronić miejsca pracy, nie spowodować kryzysu gospodarczego w naszym kraju... Bo przecież gdyby ktoś powiedział, jakie są prawdziwe wyniki badań soli technicznych... Ale odpowiednie służby na szczęście zadbają o to, by zamieść sprawę pod dywan i ogłupić ciemny lud. |