Głośno się wczoraj zrobiło o nowej ustawie, jaka weszła w życie, a która zabrania palenia w miejscach, gdzie mogłoby być to uciążliwe dla innych. Osobiście nie cierpię dymu papierosowego. Kto mnie zna wie doskonale, że jestem bardzo na jego punkcie przewrażliwiony. I osobiście cieszę się z tego, co się stało. Może dzięki temu sam częściej wyjdę do pubu? Właśnie, właściciele tychże bardzo obawiają się straty klienteli. Ale spoglądając na fakty, to jednak palenie nie staje się bardziej popularne, a raczej można odnieść wrażenie odwrotnej tendencji. Więc czy faktycznie jest się czego obawiać? Wszak to może właśnie przyciągnąć klientelę taką, jak ja. A co większe restauracje już dawno same wprowadziły osobne sale dla palących i nie. Ale jest i druga strona medalu. I doskonale rozumiem, że takie rozwiązania mogą okazać się mało przyjemne dla tej drugiej strony. Skąd takie zrozumienie? A mianowicie w swoim życiu przez jakiś czas spotykałem się z nałogową palaczką. Choć wtedy, gdy poznałem, dość skutecznie "rzucała". Potem to się zmieniło. Nauczyłem się przy niej wielu faktów, poznawałem jej mentalność, zachowania, reakcje. I przez nią połamałem zbyt wiele reguł, jakie sam sobie wytyczyłem. Choć wciąż nigdy nie miałem w ustach papierosa i mieć nie zamierzam. Nie dlatego, że tak mówię, ale dlatego, że zupełnie mnie to ani nie ciągnie, ani nie interesuje, a wiem, że podrażnia mnie, jako człowieka. Wracając do nauczonych rzeczy - ot, choćby dowiedziałem się, że tylko kilka spraw może nakłonić kobietę do zaprzestania palenia. I wcale nie będzie tym żadna druga osoba. Po drugie nauczyłem się, że z obiecanych "nigdy nie zapalę przy tobie", to nigdy... nic nie będzie. Nawet do tego stopnia, że pod nieobecność, potrafiła zapalić w moim mieszkaniu, czego surowo zabraniałem. A z tych złamanych zasad - ot choćby ta, że utrzymywałem dość bliską znajomość. I że dałem się raz namówić na zakup fajek... Choć niesamowitą satysfakcję sprawiła mi sytuacja, gdy inna osoba jej odmówiła w podobnej sytuacji, a ja nie mogłem nic zrobić. Tak, tak, miałem satysfakcję (Alvin, dzięki!). A mimo tego w prezencie dostała ode mnie wygrawerowaną zapalniczkę. Chyba po prostu zacząłem rozumieć i tolerować. Choć w tym nie do końca rozumiem siebie samego. Niemniej cały ten spór kto ma rację, czy powinno się słuchać palących czy niepalących, czy powinno się pozwalać czy zabraniać, nie ma końca. Każda strona ma swoją rację i chyba nikt nie będzie na wygranej pozycji. Po prostu najważniejsze, aby wszyscy potrafili siebie nawzajem uszanować. Choć najczęściej to obliguje właśnie palaczy do tego, aby wyszli na zewnątrz. No bo tam dym ucieknie, w pomieszczeniu już nie. No i to oni robią coś więcej, więc... A fakt, że za te wszystkie fajki mogliby sobie kupić dobry, nowy samochód... Cóż... Podam popielniczkę, ale poproszę o wyjście. Pozwolę zapalić, ale z dala ode mnie. I tylko będę zawsze marudził, że mi to przeszkadza. A Tobie, NWP-J (spójrz na zapalniczkę), to nie przeszkadzało, że wiecznie kręciłem na to nosem? Bo wolałaś, żebym ja się dopasował, niż Ty... |