Otwarte i zamknięte drzwiOtwieram oczy. To wciąż stara ja.
Krótka chwila dla siebie i dla żołądka i czas na kolejne przejście, przez dobrze mi znane... Lecz tylko do progu.
Otwieram i zamykam drzwi.
Chłód poranka uderza w policzki. Jakże odmienny ten świat. Choć ciemno, to wszędzie mgła rozjaśniona światłami miasta.
Schodami w dół wśród równie mglistej masy innych ludzi, by stanąć przed drzwiami, które podjeżdżają - czy zechcą dziś przy mnie przystanąć, czy będę musiała znów biec?
Otwarte drzwi.
Szybko, czas ucieka. One nie znoszą opóźnień, nie znoszą tłoku, nie znoszą czekania.
Słyszę niby łagodny, a jednak złowrogi dźwięk.
Zamknięte drzwi.
Lekkie szarpnięcie i naprzód przed siebie. Za oknem obrazy umykają. Światła peronu, spojrzenia ludzi. Ktoś kończy bezcelowy bieg.
Ciemność nastała, a stukot wzrasta. Kolejne obrazy przemykają poganiając się nawzajem. Światło. Ciemno. Światło. Ciemno. Tłum. Ścisk, Stuk-puk. Światło. Ciemno. Światło. Stuk-puk. Stuk-puk.
Nużąca monotonia nie współgra z ilością zmian. Do czasu aż głos z głośników staje się początkiem nowych doznań. Ciemno... Światło.... Ciemno... Syk i popiskiwanie... Światło. Znów ludzi tłum za oknem.
Otwarte drzwi.
Ponownie w pośpiechu, bo nieznoszące gapiostwa nie wybaczają. Czy kiedyś nie zdążę i złapią mnie w swe bezlitosne szpony?
Zamknięte drzwi.
Poranek wciąż ten sam, ale jakby zmieniony. Wciąż mgła zwodzić potrafi, a teraz czujność potrzebna, by nie pochłonęła dziura wyłaniająca się zza tego wszystkiego, co skrzętnie ją skrywa, iż nawet Pałac Kultury kontemplacji nie dozna.
Nie chce być jaśniej, wciąż ta szaruga. Byle tylko dotrzeć pod miejsce, gdzie wszystko się zmienia.
Dotykiem wołam tej zmiany. Czy będę długo czekała? Czy w samotności, czy z kimś? Oby jak najszybciej me wezwanie zostało wysłuchane! Dźwięk. I kolejne nieznoszące ociągania się
otwarte i zamknięte drzwi.
Czuję się ociężała. Czy to dzisiejszy dzień niewidzialną siłą przygniata? Muszę mieć siłę!
Ciężar opada.
Otwarte drzwi.
Mogę zostawić to, co było, powitać ciepło. Zostawiam za sobą całą to wyblakłą masę stworzeń i rzeczy, budynków, przeszkód, spojrzeń, zostawiam za sobą
zamknięte drzwi.
Czas obowiązków dopełnić, lecz czy ktoś to doceni?
Co łączy mnie z tym miejscem? Co zostawię, by zapomnieć, co zabiorę, by pamiętać? Czy ktoś zauważy moją obecność? A czy ktoś jutro zauważy moją nieobecność?
Coś się dziś skończy. Czas zamknąć drzwi. Lecz gdy jedne zamykam, wciąż inne pozostają do otwarcia.
Wracam czując lekkość, a jednak niepewnie, niespiesznie, by na koniec zamknąć te drzwi, które nigdy nie zdradzą, które znam od dawna.
Otwarte i zamknięte drzwi. Kochane drzwi. Drzwi, które już wkrótce otworzę, by ujrzeć nadzieję. I wyjdę nowa ja ku nowym drzwiom!
Gliwice, 18.01.2025 r.
Tak, wiersz jest mój, choć pisany pierwszoosobowo w rodzaju żeńskim. |