Jasio i RegulaminBeztroski, swawoli by to koniec wreszcie,
Bo coś się zań zaczęło: miesiąc zwany wrześniem.
Za oknem słonko gore i ptaszków śpiewanie,
Gdy... Jasio miał pierwsze domowe zadanie.
Jasio był chłopczykiem mocno wyrośniętym,
Przystojnym, szczuplutkim... i dość niepojętnym.
"Będziesz dobrym uczniem" - ojciec rzekł do syna.
Lecz mimo pochwały Jasiowi zrzedła mina.
Regulaminu miał spamiętać księgi niezliczone,
A Jasio do tego za słabą miał głowę.
Przeto kuć zakończył po miesiącu całym.
Choć wciąż wszystkie punkty się w główce mieszały.
Jasio dbał niezmiernie, aby się nie spóźniać,
Przeto już o czwartej wstawał zawsze z łóżka.
Śniadanko szybciutko i już był gotowy
Bo przecież się bardzo spieszył on do szkoły.
Ale chyba przez to dostał raz naganę;
Wytrychem otwierał sobie szkolną bramę.
Co dzień do swej szkoły jeździł na rowerze.
Na ramę z kapciami piękny worek bierze.
Jest on o wymiarach jak w Regulaminie,
Wiszący na pięćset-milimetrowej "linie".
Dyndał mu wspaniale ten przechlubny worek,
Przez który już Jasio sześć razy był w rowie.
Chłopak był niestety jakiś taki cichy,
Bo stan wiedzy jego po prostu był lichy.
Ale nad Statutem nie na darmo siedział.
Zgłaszał się więc... z rzadka, nigdy nic nie wiedział.
A na lekcji chemii raz tylko zasłynął,
Gdy pomylił wodę z nitrogliceryną.
Dzięki swym ambicjom i dużym staraniom,
Dzięki tym wszystkim domowym zadaniom
Dzięki swojej pracy i wyrzeczeń masy
Jasio będzie chodził znów do pierwszej klasy!
Żory 5.09.2004
Wierszyk powstał na prośbę bardzo miłej osoby |