Bohater- Mechaniku, dałoby radę zabrać się na maszynie?
Starszy mężczyzna rozejrzał się po peronach opolskiego Dworca Głównego.
- Nie bardzo...
Janek spuścił głowę. Tak bardzo miał ochotę wybrać się na dłuższy szlak, tym bardziej, że pociąg jechał aż do Bielska. Nigdy też nie był w Siódemce, a bardzo tego pragnął.
- Dobrze, trudno... Miłej drogi! – chłopak odszedł i pospiesznie wskoczył do pierwszego wagonu. Na schodach minął się z kierownikiem pociągu, który przypatrywał mu się uważnie.
Pociąg nie czekał długo. Odjechał o czasie. Owe pięć wagonów nie robiły żadnego wrażenia na EU07-006. Także pasażerów nie było w tym dniu zbyt wielu.
Na stacji w Kędzierzynie niestety postój był jakiś dłuższy. Ludzie w wagonach zaczęli się już niecierpliwić. Janek wychylił się przez okno swojego przedziału i spoglądał to na opuszczony semafor, to na lusterko lokomotywy, w którym widać było popijającego herbatę maszynistę. I on dostrzegł rozmarzonego młodego chłopaka. Wychylił się przez okno i charakterystycznym gestem skinął na niego. Janek nie zastanawiał się ani chwili. Skoczył jak suseł i już był pod cicho stojącym zielonym olbrzymem.
- Z drugiej strony! – zabrzmiało krótkie polecenie.
Chłopak szybko wskoczył na maszynę.
- Dziękuję.
- Tak chciałeś zobaczyć?
- Jestem właściwie miłośnikiem kolei. Jakoś nigdy jednak do tej pory nie byłem w Siódemce...
Starszy mężczyzna uśmiechnął się lekko:
- Za dużo w Opolu kręciło się ludzi...
- Rozumiem... – odpowiedział, po czym dodał – dlaczego mamy taki długi postój?
- Pociąg z Raciborza ma opóźnienie, a ludzie mają przesiadki do naszego, dlatego musimy czekać.
W tym czasie wspomniany pociąg właśnie nadjeżdżał, a na stacji rozległa się zapowiedź: „Stacja Kędzierzyn, Stacja Kędzierzyn. Opóźniony pociąg z Raciborza do Opola wjeżdża na tor przy peronie siódmym. Pociąg pospieszny z Wrocławia do Bielska przez Rybnik, Żory odjedzie z toru przy peronie piątym. Proszę podróżnych pospieszyć się z przesiadkami.”
- To jedziesz ze mną? – zapytał nagle mężczyzna.
- Jasne! – odpowiedział uradowany Janek, po chwili przez grzeczność dodają – jeśli tylko mogę...
Tarcza semafora uniosła się. Wiosenne słońce zbliżało się powoli do horyzontu wysyłając zza rzadkawych chmur piękne czerwone promienie.
- Ile pan już jeździ?
- Hm... Zacząłem w 1949. To będzie już prawie 30 lat.
- Zawsze chciał pan zostać maszynistą?
- Nie. Właściwie to zostałem przez przypadek.
Chłopak wydał się zaskoczony tą odpowiedzią.
- Ale lubi pan to, co robi?
- Nie bardzo. Robię, bo muszę. Ale teraz już stary jestem i mi wszystko jedno. Mam dość tego. W przyszłym roku w końcu będę mógł odpocząć.
Podróż mijała szybko. Rozmowy toczyły się na różne tematy. Ale były też i dłuższe chwile milczenia, podczas których Janek chłonął wszystko, co widział na pulpicie oraz za oknem; wsłuchiwał się w odgłosy turkotu, grę przetwornicy oraz w radiowe komunikaty. W miarę upływu czasu starszy mężczyzna wydawał się coraz mniej rozmowny, ale mogła na to wpływać i późna pora oraz zapadające ciemności. Młody starał się nie zamęczać pytaniami.
- Eh, nie lubię takich sytuacji. Spieszyć się teraz trzeba, żeby nadrabiać opóźnienia. A potem i tak wszyscy marudzą.
Janek nie bardzo wiedział, co ma odpowiedzieć. Wjeżdżali na stację w Rybniku.
Gdy znajdowali się już tylko kilka kilometrów od stacji Żory było całkiem ciemno. Las biegnący po obu stronach torów tworzył mroczny korytarz, w którym co chwila straszyły pary świecących punktów. Chłopak wpatrywał się w dal jakby chciał wzrokiem przebić się przez ciemności. Był przy tym prawie nieruchomy.
Z tego transu wybudził go nagle przeraźliwy brzęk czuwaka.
- Mechaniku?! – spojrzał na mężczyznę, który załapał się za klatkę piersiową i zaczął charczeć.
Wśród tych przerażających dźwięków dało się zrozumieć tylko: „kłuje”. Oczy mężczyzny zrobiły się duże i wyłupiaste. Wargi zaczęły sinieć. Po chwili rozległ się głośny syk a mężczyzna z impetem uderzył w koło nastawnika, po czym osunął się na podłogę. Janek ledwo utrzymując równowagę w hamującym pociągu doskoczył szybko do niego. W pierwszym momencie był wręcz unieruchomiony strachem, ale otrząsnął się szybko; rozpiął flanelową koszulę mężczyźnie i starał się przywrócić do pracy jego serce. Pod oknem zabrzmiał głos kierownika:
- Co się stało? Wszystko w porządku?
- Szybko! – rzucił Janek.
Kierownik wpadł do lokomotywy i stanął jak wryty. Janek spojrzał na kierownika, po czym znacząco na radio. Ten chwycił mikrofon, który w pierwszym momencie wypadł z jego roztrzęsionych rąk:
- Żory, szy... szybko... wezwijcie karetkę! – zawołał roztrzęsionym głosem. – Co robić? – skierował pytanie do chłopaka.
- Nie ma czasu! Niech pan ułoży w ten sposób ręce i uciska go tutaj – wskazał
W tym czasie Janek wskoczył za nastawnik, zbił hałasujący wciąż czuwak, nastawił kran hamulca w pozycji popełniania, zszedł nastawnikiem do zera i z powrotem przekręcił go w prawo.
- No idź, idź! – powtarzał.
Wentylatory wyły. Przez moment pociąg stał w miejscu, ale powoli zaczął toczyć się do przodu. Koła wagonów piszczały a w lusterku widać było sypiące się z ostatnich kół iskry.
- Żory, jedziemy z nieprzytomnym maszynistą do was!
- Macie przygotowany wjazd, droga wolna – padła odpowiedź.
Pociąg nabierał prędkości. Kierownik cały czas zajęty był ratowaniem swojego kolegi.
Po siedmiu minutach byli już na stacji. Mechanik dalej znajdował się w stanie agonalnym. Przy pierwszym peronie stała już biała nyska z migającymi niebieskimi kogutami. Janek zatrzymał skład i pomógł wynieść nieprzytomnego mężczyznę z lokomotywy. Lekarze szybko zabrali go do karetki. Tymczasem niczego nieświadomi pasażerowie, klnąc na maszynistę za tą szaleńczą jazdę, wysiadali z wagonów. Do kierownika pociągu przybiegł zawiadowca:
- Co się stało?
- Leszkowi chyba serce pękło – wydyszał prawie płacząc umęczony kierownik.
- A to kto? – wskazał na Janka.
- On przyprowadził pociąg...
- Zuch chłopak!
Jednak Janek szybko oddalił się spoglądając za odjeżdżającą karetką.
* * *
- Gdybyśmy go dostali kilka minut później pewnie by nie przeżył – usłyszał Janek, gdy przyszedł do miejscowego szpitala, gdzie przywieziony został mechanik. – Skąd wiedziałeś, co robić?
- Ojciec jest lekarzem – uśmiechnął się.
- Dobrze się spisałeś!
- Mogę go odwiedzić?
- Teraz jeszcze nie, ale przyjdź jutro z rana.
Do szpitala przyjechał też dziennikarz, który zdążył już dowiedzieć się o całej sprawie. Następnego dnia o całym zajściu było już w gazetach. Wszyscy nie mogli wyjść z podziwu dla dzielnego Janka.
* * *
Sprawą zajęła się także Komisja Wypadkowa.
Po tygodniu do domu Janka zapukali jacyś ludzie:
- Milicja, proszę otworzyć drzwi!
- Tak, słucham?
- To ty byłeś wtedy na lokomotywie?
Janka już nie dziwiły te pytania, gdyż co chwila ktoś przychodził mu pogratulować.
- Tak, to ja.
- Za nieupoważnione przebywanie w miejscu zabronionym wymierzam mandat w wysokości 250 zł.
- Ale...
- Proszę podpisać.
- Ale...
- Gdyby nie fakt uratowania życia to za ten czyn grozi kara pozbawienia wolności. Milicja już uwzględniła to jednak, dlatego nałożony zostaje tylko mandat karny.
- Lecz...
- Tutaj! Dziękuję, do widzenia!
Takie polskie prawo... Ale najważniejsze było uratowanie życia. A i możliwość poprowadzenia pociągu pozwoliła szybko zapomnieć o tych przykrych konsekwencjach. Leszek dostał rentę a jako karę zabrana została mu ostatnia pensja.. Na szczęście obyło się bez poważniejszych konsekwencji.
KONIEC
Żory, 10.09.2004
|