W kraju mamy już całkiem pokaźną sieć wielopasmowych dróg. Tylko czy rozwój kierowców nadąża za rozwojem tej sieci? Dziś kilka słów na temat tak chętnie przytaczanego art. 16, który już w pierwszym ustępie definiuje, że Kierującego pojazdem obowiązuje ruch prawostronny. Zdaje się, że kierowcy w kraju podzielili się na dwie grupy. Pierwsza to osoby, które ignorują (nieraz skrajnie, jadąc pod prąd) postanowienia tego artykułu. Drugą grupę stanowią osoby, które chciałyby, aby wszyscy (byle nie oni) najlepiej w ogóle nie próbowali wjeżdżać na inny pas, niż prawy. Jak zatem prawidłowo poruszać się? Jeśli wczytamy się w kolejne ustępy, to szybko można dostrzec, że tak naprawdę najczęstsza polemika toczy się wokół ustępu 4.: Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać możliwie blisko prawej krawędzi jezdni. Jeżeli pasy ruchu na jezdni są wyznaczone, nie może zajmować więcej niż jednego pasa. Tylko co oznacza możliwie blisko? Po pierwsze z pewnością wyklucza to jeżdżenie po poboczu, choć to właśnie ono jest najbliżej krawędzi. Nawet jeśli oddzielone linią przerywaną, to nie jest przeznaczone do jazdy samochodem, a co najwyżej pewnej dedykowanej grupie (ust. 5). Tylko czy w takim razie obliguje nas to do poruszania się zawsze prawym pasem? Omówmy sytuację pierwszą: kierowca wyprzedza (szczególnie na autostradzie czy drodze ekspresowej). W tym czasie na zderzaku mu siedzi inny. Ledwo wysunęli się oboje przed wyprzedzany pojazd, a już ten drugi zjeżdża na prawy pas, wyprzedza i zaczyna wykrzykiwać, że ruch jest prawostronny. Czy ma rację? No nie! Możliwe blisko to także w taki sposób, aby zachować bezpieczny odstęp. Już nie tylko chodzi o fakt, że przez pewien czas - jeśli wyprzedzany nie hamuje, co by bezpośrednio oznaczało wymuszenie pierwszeństwa - ale o odstęp, który nie jest bezpieczny i w zasadzie ten wyprzedzany powinien natychmiast go uzyskać. Zatem pozostanie na lewym pasie do czasu uzyskania właściwego odstępu jest jak najbardziej prawidłowe. Więcej kontrowersji może nastręczyć druga sytuacja. Świetnym przykładem są tu katowicki i gliwicki odcinek autostrady A-4. Mała dygresja: można by rozważyć w tym miejscu omówienie jeszcze warszawskiego odcinka S-8 o charakterystycznym zadaszeniu, ale ten jest tak niefortunnie zorganizowany, że próba omówienia może wprowadzić więcej zamętu. Lecz zanim do omówienia pozostałych, trzeba podjąć jedno stwierdzenie: co jest bardziej niebezpieczne od nie trzymania się kurczowo prawego pasa? Ciągłe jego zmienianie i slalom! Odpowiedzmy sobie w tym kontekście na pytanie - czy nagminne podejmowanie jednego z bardziej niebezpiecznych manewrów, być może wymuszających mocniejsze przyspieszenie lub zwolnienie, byle by tylko jechać "możliwie blisko prawej krawędzi" aby na pewno jest właściwe? Czy konieczność zmiany pasa, co do możliwości zmiany nawet nie mamy pewności, nie jest czasem przesłanką która zaprzecza słowu "możliwie"? Czy ład i czytelna jazda nie jest aby bardziej pożądana? W zaprowadzaniu takiego ładu bardzo istotne są właściwe, poprawne i odpowiednio wczesne oznaczenia na drogach. Choć wciąż brakuje nam do zachodnich standardów jednoznacznego wskazywania, skąd i gdzie dojedziemy, to jednak w pewnej formie takie oznaczenia funkcjonują. Przyjrzyjmy się zatem katowickiemu odcinkowi autostrady A-4.
Źródło: Google MapsTakie ułożenie tablic oraz liczba strzałek na drodze jest nieprzypadkowa. Wyraźnie wskazują one, że dwa lewe pasy prowadzą dalej autostradą w kierunku Wrocławia. Dwa prawe pasy oddzielone są dodatkowo linią przerywaną segregującą (szeroką), dzieląc ten tranzytowy ruch pojazdów od lokalnego. Ale i nad tymi pasami widać oddzielne tablice z jedną strzałką na każdej z nich - nad skrajnie prawym pasem wskazanie na Centrum, a nad drugim od prawej na dzielnicę Brynów i Muchowiec. To bardzo ważna wskazówka, że chcąc jechać we wskazanym kierunku należy zając właśnie te dwa pasy. Czy zatem, zachowując obowiązek ruchu prawostronnego i chcąc jechać dalej autostradą należy jechać tak, jak niektórzy wieszczą, a obrazuje to linia czerwona i aż 4-krotnie zmieniać pasy? Czy jednak pozostać na linii zielonej przez ponad 1,5km drogi? (Uwaga, teraz będzie dużo scrollowania na owe 1,5km ;) )
Źródło: Google MapsCzy naprawdę ciągła zmiana pasa dopiero w miejscu, gdzie zaczyna się oznakowanie kierunkowe, byle by tylko jechać jak najbliżej prawej krawędzi jest bezpieczna? Czy poruszanie się cały czas pasem trzecim od prawej i brak potrzeby zmieniania go jest łamaniem przepisu nakazującego jechać możliwie blisko prawej krawędzi? W końcu, czy w ogóle jest możliwe jechanie pasem, którego zmiana może nie być możliwa bez zaburzenia płynności ruchu, a który nie wyprowadzi nas tam, dokąd zmierzamy? Czy wielu wieszczy interpretacji przepisu jazdy prawą stroną naprawdę tak pojedzie, jak wskazuje czerwona linia? Być może ktoś powie „ale tu jest linia segregacyjna, więc jakby dwie jezdnie umożliwiające przeplatanie się”. Tylko czy to aby coś zmienia, skoro na tej prawej części pasy już nie są oddzielane linia szeroką w miejscu, gdzie następuje ponowny rozdział kierunków? Podobnie jest kilkanaście kilometrów dalej w Gliwicach:
Źródło: Google MapsCzy w tym przypadku, chcąc wjechać na drogę DK-44 należy zmienić pas na skrajnie prawy, by za pół kilometra zmienić go ponownie, skoro oznaczenie wyraźnie wskazuje, że skrajnie prawy pas nie prowadzi nas do zamierzonego celu? Co by się stało, gdyby wszyscy zaczęli jeździć dokładnie tak, aby trzymać się kurczowo prawej strony nawet jadąc pasem nie przewidzianym do kontynuacji w pożądanym kierunku? Czy owe oznakowanie nie ma aby za zadania nie tylko możliwie wczesnego posortowania potoków ruchu, ale także rozłożenia natężenia równomiernie na całą szerokość jezdni, jednocześnie zapewniając bezpieczeństwo? Szczególnie, że na jezdniach jednokierunkowych, jakie mamy w każdym z tych przypadków, nie ma zakazu wyprzedzania z prawej strony innych pojazdów, zatem ruch lewą stroną w żaden sposób nie utrudnia jazdy pozostałym. Zanim więc następnym razem ktoś zechce podjąć argument o „ruchu prawostronnym”, niech najpierw się zastanowi nad sensem stosowania swoich urojonych i wybiórczych twierdzeń stawiając jedno dobro nad inne (bo nie wierzę, że nawet ci krzykacze sami w takich przypadkach zajmą pas, który nie wyprowadzi ich właściwie). |