piątek, 24 czerwca 2016 Tematyka: ludzie, państwo, pieniądze, polityka, wybory |
BREXIT - to hasło dziś jest nie tylko słowem dnia, ale całej historii Zjednoczonej Europy. Stało się coś, czego ostatnimi dniami obawiano się coraz mniej - mieszkańcy Królestwa powiedzieli NIE Unii. Tylko co dalej to zmienia? Dziś mamy przede wszystkim gigantyczne zawirowania finansowe tak na rynku akcji, jak i walutowym czy towarowym, a także polityczne. Unia pod przewodnictwem Donalda Tuska dostała potężnego kopniaka w tylną część ciała. Nie dziwne, że wieczne ingerowanie w politykę wewnętrzną, narzucanie określonych zachowań czy cała sterta bzdurnych przepisów przestały się wreszcie podobać, co powiedziano głośno w referendum w Wielkiej Brytanii. Czy to początek rozpadu UE? Już pojawiły się liczne głosy z innych państw, że takie referenda zostaną powtórzone także u nich. A jednak takie posunięcie będzie niosło także i negatywne skutki dla samych mieszkańców Wysp. Nie ulega to wątpliwości. Zapewne część zdecydowała się na taki głos pod wpływem myśli "nic się nie dzieje, a co by się stało, gdyby coś pozmieniać?". A więc decyzja wynikająca bardziej z ciekawości niż przemyślanej analizy potencjalnych konsekwencji. Warto zaznaczyć też, że było to tylko referendum. Wcale nie zdziwię się, gdy pojawią się głosy dotyczące jego unieważnienia. Wszak różnica tak mała, że nawet takie kwestie, jak utknięcie jednych we Francji czy niedostarczenie kart Brytyjczykom przebywających w Niemczech może być znaczące. Do tego z pewnością dojdą zarzuty o fałszowanie, tak z jednej jak i z drugiej strony. Druga rzecz - referendum jeszcze do niczego nie zobowiązuje. Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii jeszcze nie jest przesądzone. A gdyby doszło, to czy po roku mieszkańcy Wysp nie zmienią zdania? Z pewnością cios wymierzony w europejski Twór był mocny, stanowczy i bolesny. Ale do rozpadu może wcale nie dojść, a na takich zamieszaniach zyska pewna grupa spekulantów, którzy z chęcią wykorzystają tak spektakularne i przesadne zmiany na rynkach. |