Media obiega katastroficzna wizja zapaści systemu elektroenergetycznego wywołanego zjawiskiem zaćmienia, jakie ma wystąpić w Europie już niedługo. Ktoś chce wzniecić panikę prezentując wizje zatrzymujących się elektrowni słonecznych i przerwach w dostawach prądu. Bzdura, bzdura i jeszcze raz bzdura! Po pierwsze udział elektrowni słonecznych (a ściślej: fotowoltaicznych), które będą natychmiast odczuwać efekt zmniejszonej ilości światła, jest wciąż znikomy w całej produkcji energii w systemie. Nawet ich całkowite wyłączenie nie spowodowałoby, że nagle brakuje "prądu" w sieci, bo obciążenia nie są w stanie przejąć pozostałe elektrownie. Po drugie, zaćmienie jest równie "długotrwałe" co letnia burza. Ale w odróżnieniu od niej w 100% przewidywalne! Natomiast potężne układy baryczne bez problemu są w stanie przyciągnąć chmury zakrywające całe kraje, co daje efekt podobny, jak częściowe zaćmienie. Po trzecie do zaćmień, jak ba ironię, nie dochodzi w czasie największego zapotrzebowania na energie. Wręcz przeciwnie - zapotrzebowanie w tym czasie jest stosunkowo niskie (szczególnie, że nie wystąpi to w upalne lato, gdzie wykres dobowego zapotrzebowania bardzo rośnie w ciągu dnia). W momencie, kiedy mamy szczyt dobowego zapotrzebowania, elektronie słoneczne praktycznie już nie wytwarzają energii. Po czwarte elektrownie słoneczne nie są jakimiś kluczowymi punktami sieci wpychających do niej ogromne ilości energii. Są to relatywnie małe elektrownie, które równoważą obciążenie sieci i uzupełniają lokalne zapotrzebowanie, ale nie mają istotnego wpływu na stabilność systemu przesyłowego i nie są strategicznymi jej punktami! Nawet ich całkowite wyłączenie nie zakłóci dostaw prądu, bo nikt nie projektuje sieci w ten sposób, aby wykluczenie tak małego źródła mogło nie zostać pokryte przesyłem z innych miejsc. Po piąte - na taką ewentualność można się przygotować doskonale, jak na mało którą. Nawet zapotrzebowanie chwilowe jest mniej przewidywalne niż to, ile energii będzie trzeba wytworzyć z innych źródeł, aby pokryć zmniejszoną produkcję z tych określonych. Ba, można to nawet strategicznie zaplanować co do każdej elektrowni. Po co więc straszyć społeczeństwo, skoro problem, jeśli istnieje, jest banalnie prosty do rozwiązania przez specjalistów trudniących się przesyłaniem energii oraz wyznaczaniem zapotrzebowania i określaniem mocy produkcyjnych? Zatem nie dajcie się zwieść katastroficznym wizjom, nie biegajcie po sklepach w poszukiwaniu baterii do latarek, nie wykupujcie świeczek w oczekiwaniu na zanik napięcia - nic takiego nie nastąpi! |