sobota, 19 maja 2012 Tematyka: głupota, ludzie, odpowiedzialność, zdrowie |
Zdarzyło się kiedyś, że w środku nocy wylądowałem na pogotowiu. Innym razem czekałem do 18.00, aby przychodnie zostały zamknięte, by udać się na pogotowie z czymś, co jak się później okazało, groziło poważnym zakażeniem. Bo lekarz nie chciał obejrzeć bez zapisania się... Ale nie o tym. Podczas moich pobytów na pogotowiu w godzinach wieczornych lub nocnych (bo był jeszcze jeden raz, gdy w dzień się znalazłem) zaobserwowałem pewną prawidłowość. Za każdym razem zjawiała się matka lub małżeństwo i prosiło o wypisanie recepty dla ich dziecka. Bo leki się skończyły akurat, a dziecko potrzebuje. Czy to nie jest paranoja? Pogotowie, zamiast zajmować się poważnymi sprawami, zaczyna pełnić funkcję lekarzy dla niedbających, zapominalskich i po prostu nieodpowiedzialnych rodziców. Przecież jeśli choroba jest przewlekła, to wystarczy podejść na recepcję, by na następny dzień odebrać receptę od lekarza. Nie trzeba stać w kolejkach, nie trzeba "targać" dziecka (bo chyba tak podchodzą do swojego potomka owi rodzice). Wystarczy tylko pomyśleć, a nie czekać do ostatniej tabletki czy ostatniej kropli leku w słoiku, aby iść po następną porcję. Szczyt braku odpowiedzialności i paraliżowanie służby zdrowia. To może zaczniemy zatrzymywać na drodze furgonetki pocztowe, bo zapomnieliśmy wysłać PIT w terminie? Albo napadać na banki, gdy bankomat się zepsuje, a do dzisiaj trzeba rachunki zapłacić? Albo tankować na drodze wprost z cystern, bo akurat w tym kilometrze paliwo się skończyło (bo widok biegających z kanistrami też nie jest rzadki). A wszystko przez bezmyślność. Nie po to są pogotowia, by wypisywać recepty, nie po to policjanci, by rozstrzygali spory z sąsiadami, nie po to! To tak, jakby ktoś chciał używać szczotki do ciała, aby umyć zęby. Absurdalne? Owszem! Tylko czemu niektórzy nie dostrzegają absurdu chodzenia po leki na pogotowie? |