środa, 28 marca 2012 Tematyka: bezpieczeństwo, ekologia, głupota, tradycja |
Nie, nie znajdzie tutaj odpowiedzi na tytułowe pytanie ten, co jej szuka. Ja sam zastanawiam się, skąd się ta "tradycja" wzięła. Ileż to ostatnio groźnych sytuacji mieliśmy związanych z tym procederem. Ile akcji strażaków, ile zagrożeń życia, ile wypadków (także tych związanych z zadymieniem)... A że o pewnej gigantycznej stracie kulturowej i materialnej u naszych południowych sąsiadów nie wspomnę... Przychodzi wiosna i przychodzi sezon wypalania traw. Choć już dawno wiadomo, że taka działalność przynosi więcej szkody niż pożytku, to jednak wciąż nie ustaje i wciąż jest praktykowana. Zniszczenie ziemi, życia w niej i na niej, zniszczenie zieleni i duże ilości gazów puszczone do atmosfery (a jak ktoś wcześniej nawoził te trawy, to już w ogóle tragedia). I po co to wszystko? Rolnicy tłumaczą, że w ten sposób użyźniają glebę... Jakby natura sobie sama nie potrafiła poradzić... Ale to nie tylko efekt praktykowania zabobonów przez starych rolników. Przecież w miastach i w ich okolicach na nieużytkach też dochodzi do pożarów. Najczęściej okazuje się, że to nieodpowiedzialne zabawy dzieci. Tylko rodzi się tutaj kolejne pytanie - kto ich tego nauczył? Kto im pokazał, że trawy można palić? Skąd zaczerpnęli ten pomysł? Same pytania, które rodzą się z kompletnego braku zrozumienia dla tego wiosennego obrządku. Czy poza tradycjami wyniesionymi rodem z średniowiecza są jeszcze jakieś przyczyny? Chcemy być postępowi, a zachowujemy się jak ciemny lud sprzed wieków. Czemu ta tradycja nie umiera? Ja nigdy nie miałem w dzieciństwie pomysłów do takich działań. Więc skąd one biorą się u dzisiejszych dzieciaków? A później uczestnictwo w akcji gaśniczej nie jest niczym przyjemnym... Szczególnie, gdy ogień dociera do szop, gdzie np ktoś przechowuje beczki z zapasem ropy do traktora na cały nadchodzący sezon. |