wtorek, 9 sierpnia 2011 Tematyka: postęp, sprawiedliwość, telekomunikacja |
W czasach, gdy systemy elektroniczne nie były tak zaawansowane, a magazynowanie informacji było bardzo skomplikowane i wymagające, opłaty w telekomunikacji naliczały się za każdą minutę, trzy lub nawet 9 minut rozpoczętej rozmowy. Oczywiście system ten był wysoce niesprawiedliwy i dość szybko dobrą zachętą do pozyskiwania nowych klientów przez rozwijające się sieci komórkowe, było naliczanie sekundowe, na co pozwoliła szybko postępująca technologia. Tym sposobem opłaty stały się bardziej sprawiedliwe, a jednocześnie wydłużyło to średnią długość rozmowy, gdyż dzwoniąca osoba już tak czujnie nie patrzyła na licznik czasu połączenia. Dziś naliczanie sekundowe jest czymś zupełnie naturalnym i oczywistym. W związku z tym zastanawia mnie, dlaczego nikt nie wprowadził naliczania... znakowego. Czyli opłaty za SMS czy MMS zależnej wprost od ilości danych przesłanych? Pewnie, system SMS jest archaicznym i przewidywał zawsze wysyłanie 160-znakowych wiadomości. I w praktyce tak jest dalej. I tego dość niesprawiedliwego systemu chyba nikt już nie zmieni. :( Ale w przypadku MMS pole do popisu jest znacznie większe. Dlaczego więc czy wyślemy 1 znak, czy 640 (w jednym tzw. "slajdzie") to i tak zapłacimy tyle samo? I dlaczego w większości sieci zamiast pisać SMSa na więcej niż 2x160 znaków, lepiej wysłać MMSa? Dlaczego uczciwość nie zawitała i na to pole? Ktoś potrafi to uzasadnić? |