wtorek, 26 lipca 2011 Tematyka: ekonomia |
Od jakiegoś czasu świat obiegają informacje o katastrofalnym stanie finansów jakiegoś państwa. Polska wcale nie jest osamotniona - dużo gorzej wygląda sytuacja Grecji, Włoch, Hiszpanii, Węgier, czy, jak się właśnie okazało, Stanów Zjednoczonych. Ciągle słyszymy o zadłużeniu, które przekracza połowę PKB. Czyli dany dług byłby spłacony w pół roku, gdyby państwo przestało dawać pieniądze na cokolwiek, a tylko by czerpało zyski z haraczy pobieranych od swoich obywateli w formie najprzeróżniejszych podatków. A zadłużenie niektórych państw przekracza nawet 100% PKB! Szacuje się, że tylko państwa Unii są zadłużone na ponad 8 bilionów euro. Unia liczy 27 państw. Wg danych z 2009 ani jedno państwo nie posiadało zerowego wskaźnika zadłużenia. Średnie zadłużenie całej Unii szacowane było na ponad 70% PKB. Na świecie jest wcale nie lepiej: Prym wiedzie egzotyczne Zimbabwe z blisko 250% zadłużeniem (2009). Ale nawet takie gospodarki, jak Japonia zbliżają się do 200% PKB. Na 132 miejscu znajduje się Libia z zaledwie 3% zadłużeniem. Na świecie mamy 194 (albo już 195?) państwa. Oznacza to, że zaledwie 60 państw nie jest zadłużonych. Czy to znaczy, że to one finansują cały światowy dług? Można by tak przypuszczać, ale krótkie spojrzenie na nazwy od razu obala tą tezę. Pozostaje więc pytanie - skąd wzięły się pieniądze na to, by je pożyczyć? Zadłużenie całego świata szacuje się na 60% PKB. Jak to się mogło stać? Jakim cudem na świecie istnieje więcej pożyczonych pieniędzy, niż można wypracować? To chyba zagadka wyższej ekonomii, której znane zasady raczej obracają się w gruzy w zetknięciu z tą rzeczywistością. Więc może czas dodrukować pieniędzy i sobie? ;) |