czwartek, 16 czerwca 2011 Tematyka: informatyka, internet, komputery, postęp |
Dziś mamy już w zasięgu ręki Internet pracujący z prędkościami 100Mbps dla sieci kablowych i ponad 50Mbps dla sieci radiowych i dostępny bez ograniczeń 24h/d. Tak, Internet! A jeszcze nie tak dawno... Jakiś czas temu pisałem o postępie w oprogramowaniu i komputerach. Dziś parę słów o Internecie, o którym jeszcze 10 lat temu słyszało niewielu. Swoją przygodę z Internetem zacząłem już w jego zaawansowanym stadium. Do dyspozycji był modem o prędkości 56kbps w standardzie v.92. I choć przygoda nie trwała długo, to do dziś po głowie odbija się kultowy numer 0202122, hasło i login w postaci ciągu ppp i niezapomniane dźwięki nawiązywania połączenia. Ściśle zaplanowane sesje, najczęściej raz, dwa razy w tygodniu. Wszystkie programy gotowe, i odpalamy licznik i łączenie. A dla tych z ubogimi zasobami sprzętowymi - stoper na biurku. Po co? Bo - choć dziś wydaje się to dziwne - kiedyś płaciło się za każde 3 minuty rozpoczętego połączenia. Więc najczęściej sesja internetowa trwała 00:05:58 lub 00:08:58. Magiczny zegar odmierzał do końca. było jeszcze trochę czasu - coś można było dociągnąć. I strony zgrywane na twardy dysk, by móc je później przeglądać off-line. Strony, które były oszczędne w grafikę. Triumfy odnosiły wówczas, poza licznikami czasu połączenia modemowego, właśnie programy do pobierania stron, wszelkie "przyspieszacze" Internetu, a dla Webmasterów narzędzia do kompresji kodu HTML. Liczył się każdy zaoszczędzony bajt w rozmiarach stron. Kolejne, coraz efektywniejsze wersje programów do pakowania danych były na wagę złota. A dziś kto o to dba? Pojemne nośniki już dawno oduczyły szanowania powierzchni, a ostatni bastion w postaci Internetu upada. Dziś nikt nie liczy każdego bajtu danych. Algorytmy kompresji danych od dłuższego czasu skupiają się na szybkości, niż na efektywności działania. Nikt już nie pisze coraz to bardziej rozbudowanych liczników połączeń internetowych. Programy do kopiowania witryn stały się marginalną kategorią na rynku. I jeszcze jedna grupa programów podupadła. A w zasadzie programy te stały się wyspecjalizowanymi narzędziami dla wielkich firm. Centra telefoniczne. Kto nie miał na swoim komputerze automatycznej sekretarki i faksu? Komputer nie tylko nawiązywał połączenia będąc wyposażony w książkę telefoniczną, której pozazdrościć mogą nawet dzisiejsze telefony komórkowe, ale i odbierał, rejestrował a czasem nawet pozwalał sobą sterować za pomocą klawiatury telefonu i zwykłego połączenia. Dziś takie rzeczy to tylko w Erze... A przepraszam... W T-mobile. I innych instytucjach automatycznej obsługi klienta. I nie wiedzieć czemu zwykłemu kowalskiemu ta niezwykła funkcjonalność kompletnie przestała być potrzebna. Coś się skończyło. Niezwykła i niezapomniana era wdzwanianego połączenia z Internetem. Dziś Internet jest powszechny niczym elektryczność. Standardem, bez którego nie można sobie wyobrazić życia. A kiedyś życie wcale nie toczyło się dwa razy w tygodniu po 8 minut i 58 sekund... |