Ostatnimi czasy coraz częściej zalewani jesteśmy datami zwiastującymi koniec świata. Oto kilka z przykładowych dat, co do których mam swoje zdanie, którym pragnę się podzielić... Jeszcze nie tak dawno triumfy odnosiła data 21 grudnia 2012, czyli ostatnia data, jaka została zapisana w kalendarzu Majów. Uważana jako jedna z wybitnych cywilizacji przestała niestety już istnieć. Wciąż jednak upatruje się w niej źródła odpowiedzi na największe zagadki dzisiejszej ludzkości. Cała zabawa polega jednak na tym, że to nie brak przewidywań co do istnienia świata po tej dacie spowodowała koniec kalendarza. To wynik najzwyklejszego w świecie "lenistwa". To tak, jakby powiedzieć, że liczby całkowite kończą się na 100, gdyż wszyscy robią tabliczki mnożenia o wymiarach 10x10. Tak samo jest z tym kalendarzem - komuś się nie chciało, a nie ma komu go kontynuować. Ten problem doskonale widać w dacie 19 stycznia 2038 czyli końcu tzw. epoki Unixa. Jest to maksymalna data, jaka może być zapisana wg praw stworzonych w tej rodzinie systemów dotyczących zapisu daty. Kwestia, że już obecnie ten problem powoli przestaje istnieć. Tym razem ma kto "dopisywać" kolejne pozycje kalendarza. I tak wraz ze wzrostem rozmiaru zmiennych w formacie Unixa stanie się możliwe zapisywanie data aż do roku ho, ho, ho i jeszcze trochę. Skoro już jesteśmy przy komputerach, to bardzo znamienną datą był 31 grudnia 1999 roku. Komputery miały przestać działać, a wielu proroków głosiło koniec ludzkości. Tak samo jak miało to miejsce z datą 31 grudnia 999 r. n.e.. I co się stało? Od tysięcznego roku zaczęto obchodzić Sylwestra i Nowy Rok jako wyraz radości, że koniec świata jednak nie nastąpił. Wróćmy jednak do współczesnych czasów. Od roku 2010 Majów zaczyna wypierać odkryta przez rosyjskiego astronoma, Leonida Elenina, kometa o oznaczeniu C/2010 X1, potocznie zwana Kometą Elenin. Jako, że przeleci bardzo blisko Ziemie (jak na skalę kosmiczną), to wielu zaczęło głosić, że w dniu 10 września 2011 zderzy się z Ziemią, co spowoduje zagładę ludzkości. Zabawne jednak w tym wszystkim jest to, że otaczające nas najbliższe planety krążą od wieków w porównywalnych odległościach i nic się nie dzieje. Tak samo mało wiarygodna jest teoria, że specyficzne ustawienie w linii kilku planet, Słońca, Ziemi oraz komety Elenin spowoduje katastrofy naturalne. Tylko, że nasz Księżyc ustawia się w ten sam sposób kilka razy w roku, a jest znacznie cięższy i bliżej Ziemi. I jakoś z tego tytułu nic się strasznego i gwałtownego nie dzieje. Nie można przy tej okazji nie wspomnieć o pewnej teorii, która głosi, że w 2012 roku nastąpi wybuch gwiazdy Betelgeza, która jest obecnie 6-tą co do jasności, powodując, że na Ziemi zapanuje 24-godzinny dzień, który będzie trwał przez kilka tygodni. Jest tylko jeden szkopuł - nikt nie wie, kiedy dokładnie to się stanie (może jutro, a może za milion lat), a gwiazda ta musiałaby cały czas pozostawać na linii Słońce-Ziemia-Betelgeza. Czyli mówiąc prościej musiałaby obracać się wokół słońca po tej samej płaszczyźnie co Ziemia i z tą samą prędkością kątową. Kompletnie nierealne! Więc 24-godzinny dzień nam absolutnie nie grozi! Wspomniałem trochę wcześniej o komecie Elenin i zapowiadanym przez fanatyków jej zderzeniem z Ziemią. Tak samo Ziemia ma zakończyć swój żywot wg innej teorii 16 marca 2880 zderzając się z planetoidą (29075) 1950 DA. Krąży ona w naszym Układzie Słonecznym co dwa lata wykonując cykl i nieznacznie zmieniając swoją orbitę. Wg wyliczeń właśnie w przytoczonym dniu nastąpić ma zderzenie. Ale skoro teraz nie potrafimy dokładnie ustalić, co stanie się z kometą Elenin, to skąd możemy przewidywać tak odległe daty? Co pewien czas spotykamy się z nawiedzonymi ludźmi obwieszczającymi kres świata. Interpretują oni wszystko, co tylko możliwe w taki sposób, aby uwiarygodnić swoje bajki, które chyba głównie mają przynieść im sławę. A jeśli nawet koniec świata nastąpi, to czy mamy jakikolwiek na to wpływ? A takie prawdziwe końce świata zdarzają się na Ziemi cięgle i dotykają co chwila różne osoby. Koniec świata trwa ciągle, lecz dla każdego jest to inna pora. A żeby uchronić przed nim - chciejmy zauważać je w kimś, kto stoi obok nas, siedzi za ścianą lub mieszka vis a vis naszego okna; nie wpatrujmy się w kosmos, bo tam tylko nieznane budzi lęk, a strach ma wielkie oczy. Nie szukajmy daleko czegoś, lecz nauczmy się to dostrzegać blisko nas. Poznajmy nasz mikrokosmos, zanim zaczniemy wpływać na ten w skali świetlnej. |