Lato puka do drzwi. Opony zmienione na letnie już jakiś czas temu. Miałem nadzieję, że przy okazji tej zmiany uda się zaoszczędzić nieco na benzynie. Spotyka się opinie, że taka zmiana potrafi dać od 5 do 15% oszczędności. Czyli średnie 10% oznaczałoby dla mnie 0.6l/100km mniej. A nawet i dolna granica 5% powinna spowodować różnicę o 0.3l/100km.

Trasa wciąż ta sama, obciążenie samochodu także (dwie osoby, różnica na baku paliwa). Dziennie jeżdżąc do pracy do Katowic pokonuję ok. 25km trasy z prędkością maksymalną 70-100km/h oraz 7km z prędkością 60km/h. Warunki też przyjąłem porównywalne, gdyż śniegi dawno ustąpiły a temperatura wzrosła do 10st C, gdy jeszcze jeździłem na zimówkach oraz gdy zmieniłem na letnie. Styl jazdy bez zmian, obciążenie elektryczne także. Ciśnienie w oponach to samo (ok 2,3 atm). Oba komplety opon nowe, obie tego samego producenta (Hankook, czyli średnia półka, w przypadku letnich model K415, zimowych nie pamiętam).

Efekty rozczarowały. Na oponach zimowych spalanie wyniosło 6.0l/100km, a po zmianie na letnie spalanie nie uległo zmianie! Obecnie przy wyższych temperaturach udało mi się zejść do 5.8-5.9l/100km. Przy bardzo ekonomicznej jeździe zarówno na oponach letnich jak i zimowych daje się wyciągnąć 5.6-5.7l/100km na trasie. I gdzie tu choćby te 5%? Niestety wygląda na to, że w moim przypadku niższe spalanie to mit. Ale może na autostradzie da się odczuć różnicę (przy zimowych prędkość 140km/h generowała zużycie paliwa na poziomie 8.5l/100km)? Lecz jeszcze okazji nie miałem, by letnie przegonić taką prędkością.

Ale ile tych autostrad mamy i ile nimi jeździmy? Tak więc to, co dla mnie liczy się najbardziej, niestety nie daje różnicy. I z tą mało optymistyczną myślą wyjeżdżam w podróż na dłuuuugi weekend kwietniowo-majowy wykorzystując dwa tygodnie zaległego urlopu. Z dala od pracy, z dala od internetu, z dala od miasta. Życzę wszystkim udanych Świąt Wielkanocnych i do zobaczenia w maju za dwa tygodnie!