Wciąż echem odbijają się po świecie efekty trzęsienia ziemi w Japonii. Nawet tak przygotowany kraj nie dał sobie rady z siłą żywiołu. Choć gdyby nie to przygotowanie, nastawienie, mentalność i duch, to pewnie sytuacja całego świata wyglądałaby znacznie gorzej. Właśnie, przygotowanie. Japończycy od małego ćwiczą ewakuacje czy zachowania podczas trzęsienia ziemi. Coś, co wszyscy tamtejsi mieszkańcy traktują bardzo serio, dla większości europejczyków staje się interesującą i zabawną atrakcją. Z wypowiedzi ludzi tam mieszkających, przyjezdnych trzeba wręcz zmuszać do udziału w próbnych alarmach i ćwiczeniach. No bo jak to wygląda u nas? Gdy zawyje syrena w mieście powiedzcie sami, jaka jest pierwsza myśl? "Jakie jest dziś święto? Czego rocznica?". Te wszystkie wydarzenia "upamiętniane" wyciem syreny są w rzeczywistości pretekstem do przeprowadzania obowiązkowych prób systemu ostrzegania. Bardzo niefortunnym, gdyż Zupełnie przestaliśmy utożsamiać wycie syren z jakimkolwiek zagrożeniem. Ale są rejony, gdzie syreny używane są znacznie częściej. Np., gdy przez wioskę zamierza przejechać pojazd strażacki na sygnale. Znam rejony, gdzie syreny alarmowe słyszy się kilka razy w tygodniu. I jaki efekt? Też nikt nie zwraca na nie uwagi. Obawiam się, że w razie jakiegokolwiek realnego zagrożenia system dźwiękowy zamontowany prawie w każdym zakątku Polski zupełnie się nie sprawdzi! No i niech się przyzna ten, kto z zamkniętymi oczami powie, co oznacza sygnał modulowany, co przerywany a co ciągły. Kto wie, że wszystkie komunikaty alarmowe lub ostrzeżenia muszą być zapowiadane trzykrotnie, poprzedzane trzykrotnym powtórzeniem słowa "alarm" lub "uwaga"? Kto zwraca uwagę na to, że syreny ogłaszające lub odwołujące zagrożenie wyją przez trzy minuty? No właśnie, tego już się nie uczy w szkołach. Podobnie jak przygotowywania schronów, miejsc ich lokalizacji czy po prostu zwykłej ewakuacji. Choć przepraszam, za moich czasów były przez 4 lata liceum dwie próby ewakuacji. A jak to wyglądało? Kto pisze sprawdzian, to zostaje. Reszta ucieka, ale ten z plecaka telefon zabierze, ten coś do jedzenia. Po schodach ktoś idzie o kulach - no to grzecznie wszyscy żółwim tempem podążają za kuternogą ku drzwiom ewakuacyjnym, które dziwnym zbiegiem okoliczności w takich chwilach zawsze są otwarte wbrew ich codziennej naturze. Swoją drogą ewakuacje - nawet te prawdziwe - w supermarketach to tylko okazja do kradzieży. I mało kto ma ochotę zostawiać wózek pełen zakupów czynionych przez kilka godzin. Co więc zrobimy, gdy nadejdzie prawdziwe zagrożenie? Gdy zawyją syreny? Pewnie całość wyglądać będzie tak: - Hmm... Który dziś jest? Nie 10 kwietnia? A kiedy umarł Michael Jackson?
- Czekajcie, ja zostawiłam czekoladę w szufladzie!
- W prawo? Nie? W lewo?
- Ej, te drzwi są zamknięte! Kto ma klucze?!
- O, samoloty chyba lecą! Patrzcie, o tam są! Ale nisko! Ile ich naliczyłeś? Libańskie? O, znasz się, widzę!
- Że do schronów? To u nas w mieście są schrony???
- Przecież te drzwi się nie domykają, wentylacja nie działa, wody nikt nie wymienił no i kto odkręci te wieszaki na ubrania?
- Japońskie media donoszą, że 10 milionów polaków zginęło, a 30 milionów uważa się za zaginione po tym, jak zawiódł system sterowania w NATOwskich rakietach przeciwlotniczych...
|