wtorek, 1 marca 2011 Tematyka: błędy, internet, ludzie |
Nietypowo dziś. Często to ja piszę, a na końcu podsumowuję to jakąś wzniosłą sentencją. Dziś proporcje będą inne. Chciałem się podzielić fragmentem jednej z przeczytanych przeze mnie książek: „Wyłączyć, wszyscy potrafią wyłączyć, a nie wyłanczyć. Ale już każdy włancza, wyłancza, przełancza. Dramat. Ale ja wyłączam. Najpierw gadu-gadu. Przed wyłączeniem zerkam na te wszystkie opisy. Na ten ekshibicjonizm tandetnych uczuć. Na stu wszystkich znajomych, z których połowa z powodzeniem mogłaby być głównymi bohaterami »Cierpień młodego Wertera«, »Króla Edypa« czy innej »Dżumy« i cholery. I jeszcze gdyby to sami napisali. Ale nie, po co? Kiedy w telewizji powiedzą mi, co myślę na temat globalnego ocieplenia, kiedy moja osobista wiedza jest w tej kwestii żadna. (...) Kiedy internet dostarcza mi szczegółowej informacji na temat życia Kasi Cichopek, pana Feela, a nawet person oddalonych ode mnie o miliard kilometrów - to jest: Paris hilton i Justina Biebera. I to wszystko w momencie, kiedy nie wiem o chorobie dziadka, jednego z drugim, oraz o kłopotach kuzyna z żoną swoją. To wchodzą na Google, wpisują opisy kropka coś tam i wybierają w zakładkach problem, który sobie uroili, że ich dotyczy. (...) Po wybraniu opisu, co naturalne, w formie tekstu falowanego, pozostaje tylko dopisać średnik i nawias zamknięty.” („Żo(k)ry(tyka)”, Zuzanna Kamińska) Właściwie co jest przyczyną, że coraz więcej osób ulega tym zjawiskom? Czemu coraz mniej osób naprawdę ma w głowie słownik ortograficzny i języka polskiego? W zasadzie tylko nieliczni... Którym coraz bardziej zaczynam zazdrościć nawet i ja sam... |