sobota, 26 lutego 2011 Tematyka: podatki, zdrowie |
Ostatnio to pytanie coraz bardziej mnie nurtuje... Banki zaczynają właśnie nowy wyścig w pozyskiwaniu klientów i pośrednicząc pomiędzy nimi a opieką medyczną. Za kilkadziesiąt złotych miesięcznie można już mieć zapewnionego własnego lekarza. Produkt chyba się przyjmuje, skoro coraz więcej banków umieszcza go w swojej ofercie. W ten sposób uzupełniają lukę dla tych z pracujących, którzy nie mają szczęścia i przywileju pracować tam, gdzie zakład pracy gwarantuje swoim pracownikom opiekę medyczną. A więc niektórzy pracodawcy płacą, a dla potencjalnych kandydatów staje się to dość istotnym przywilejem przy porównywaniu ofert. Inni albo wykupują ubezpieczenia, albo zaczynają korzystać z ofert banków w tym zakresie. Powoli wszyscy będziemy leczyć się prywatnie. Ale nic w tym dziwnego, skoro... Postanowiłem odwiedzić lekarza. Niestety za - o zgrozo - moje własne składki oddawane ZUS. Zachodzę do autonomicznej części budynku, gdzie zwyczajowo znajdują się dwa gabinety oraz rejestracja. Pod jednym z nich ciemno. Ludzi ni widu, ni słychu. Idę więc na piętro, gdzie znajduje się drugi gabinet oraz rejestracja. Tam także nikogo na krzesełku. Pytam się więc w rejestracji: - Pani doktor przyjmuje? - Tak. - Mogę się zarejestrować? - zapytałem bardziej przez grzeczność niż z niewiedzy. - Nie - padła zaskakująca odpowiedź. - Rano jest rejestracja. - W takim razie do której? - Nie ma godziny. Rejestrujemy na ilość. No i mi szczęka opadła. Pod oboma gabinetami PUSTO a babka nie chce mnie zarejestrować, bo - w rozwinięciu jej wypowiedzi - nie ma już miejsca, a kolejka jest jak stąd do niedzieli?! No to jest paranoja! Wracając zatem do tematu - po jaką cholerę ja płacę jakąś kasę, z której nawet nie ma sensu korzystać? Oczywiście, pójdę do kogoś innego prywatne. Może wreszcie przy okazji zainteresuje się moim problemem dokładniej, niż poda mi receptę zanim jeszcze zdążę usiąść na stołku. Chrzanię taką służbę zdrowia. I domagam się zwrotu MOICH pieniędzy! Nie, dziękuję, nie będę korzystał, skoro pustki oznaczają kolejki, a diagnoza stawiana jest zanim jeszcze przekroczę próg gabinetu! Receptę też sobie kupię w internecie - bo co za różnica, czy powiem lekarzowi co chcę i wypisze on ją, czy ja? |