BLOG

Subskrybuj kanał blogu

KatalogiWpisAchronologicznyTematycznyPoczytnościPopularnościOcen

Skomplikowane planowanie, czyli lepsze wrogiem dobrego

wtorek, 21 grudnia 2010
Tematyka: szkolnictwo, transport

No to się narobiło bałaganu wokół rozkładu jazdy pociągów. A zima dodatkowo komplikuje sprawę. Jak co roku PKP i wszystkie jej zrodzone niepotrzebnie spółki musi nieco powywracać coś, co funkcjonuje.

Oj, pamiętam jeszcze niedawno, jak dojeżdżałem na studia. Swoją drogą, to zdjęcia stacji kolejowej w Opolu dość często goszczą ostatnio w mediach, w kontekście całego zamieszania. Ja miałem tylko jedno bezpośrednie połączenie. Pociąg Szyndzielnia kursował od Bielska-Białej do Wrocławia zatrzymując się w Żorach. Jeden kurs w ciągu dnia tam i z powrotem. Rano na zachód, wieczorem na wschód. Tylko wakacje stanowiły wyjątki, bo dorzucane były inne połączenia. Swoją drogą to chyba był jeden z nielicznych, o ile nie jedyny, pociąg pospieszny, który raczył zatrzymywać się w moim mieście. Stacja Żory - niegdyś wielka stacja węzłowa, dziś - z punktu widzenia pociągów pasażerskich - zaledwie mała stacyjka przelotowa. Dla tych co nie wiedzą, to mianem stacji węzłowej określa się taką, z której wychodzą tory co najmniej w trzech kierunkach, do trzech innych stacji. Żory miały ich aż 4 nie licząc piątego ku zakładom. Zostały tylko 2. Zresztą, jak na całej kolei głównie likwidacje i ograniczenia były "motorem rozwoju" przez ostatnie lata.

No i właśnie nie rozumiem, jak mając znacznie mniejszą liczbę połączeń można mieć takie problemy z rozkładem? A w ogóle - dlaczego wprowadza się nagle rewolucję w rozkładach? Po co zmieniać coś, co do tej pory funkcjonowało? Czy nie można ewentualnie tu dołożyć, tam usunąć, tam przełożyć lub zmodyfikować trasę w ciągu całego roku? Tak jednorazowo, dla co najwyżej kilku połączeń. Dostosowywać na bieżąco do wymagań i potrzeb. Czy nie można właśnie tak pozwolić, by rozkład żył własnym życiem spokojnie ewoluującym i adaptującym się do zmieniającego zapotrzebowania? Czy nie można po prostu delikatnie ulepszać coś, co funkcjonuje, zamiast wywracać wszystko do góry nogami?

Swoją drogą podobnie niezrozumiałe dla mnie zawsze były plany zajęć jeszcze w szkole. Wszak ramy programu nigdy nie zmieniały się tak radykalnie, nie zwiększała się i nie zmniejszała co roku liczba klas. Więc dlaczego co pół roku plan zajęć zawsze musiał być wielką, wyczekiwaną niespodzianką? Czy nie można było stworzyć raz funkcjonującego planu i dostosowywać go co najwyżej raz na rok do zmieniających się warunków? A tak - zawsze wielki bałagan. I nie pomagały nawet programy komputerowe, które wspomagają tworzenie i optymalne wykorzystanie układów. A to nauczyciel miał dwie lekcje jednocześnie, a to do sali przypisano dwie klasy uczniów. Jak to było możliwe? Nie wiem, ale wiem, że wielka sztuka układania planu często w ostatniej chwili zawsze kończyła się dwoma tygodniami zamieszania i nanoszenia poprawek. A wszystko w imię "poprawienia", jak to ma co roku miejsce na kolei. Tylko, że ktoś, kto zbiera za to niezłą kasę, zapomina, że satis est satius.

Informacje o wpisie
Wpis czytano:40 razy
0,01/dzień
Ocena wpisu:
brak
(Kliknij właściwą gwiazdkę, by oddać głos)

Wróć

Komentarze (0)


Ładowanie komentarzy... Trwa ładowanie komentarzy...

Zobacz inne wpisy

ZobaczOstatnio dodanePodobne

Strona istnieje od 25.01.2001
Ta strona używa plików Cookie.
Korzystając z niej wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych a zakresie podanym w Polityce Prywatności.
 
archive To tylko kopia strony wykonana przez robota internetowego! Aby wyświetlić aktualną zawartość przejdź do strony.

Optymalizowane dla przeglądarki Firefox
© Copyright 2001-2024 Dawid Najgiebauer. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Ostatnia aktualizacja podstrony: 17.07.2023 19:35
Wszystkie czasy dla strefy czasowej: Europe/Warsaw