BLOG

Subskrybuj kanał blogu

KatalogiWpisAchronologicznyTematycznyPoczytnościPopularnościOcen

Pseudoreklamy i debilizm ekip tworzących polskie filmy

sobota, 27 listopada 2010
Tematyka: głupota, reklamy

Weekend - czas, kiedy można pozwolić sobie na pooglądanie paru filmów. Czasem przewijają się polskie produkcje. I im nowsze, tym bardziej nienaturalne i dziwne jest postępowanie reżyserów skazujących cały film na drwiny i śmiech. A o co chodzi?

Oto koncert Renault (a tak sentymentalnie o nim ;) ) chwali się, że jego samochód będzie "grał" główną rolę w kolejnej wielkiej produkcji rodem z Francji. A to Skoda forsuje wykorzystanie ich samochodów, przyłączając się do sponsoringu innego filmu produkowanego w Czechach. A u nas? Bierzemy pierwszy lepszy film czy serial... Wszystkie samochody mają zasłonięte kawałkiem materiału w kolorze nadwozia swoje firmowe emblematy na przodzie i tyle. Choć i tak wiemy, jaki to samochód (nawet ja :P). A całość wygląda przekomicznie i sprawia, że zamiast skupić się na akcji, skupiamy się na tym, czy przypadkiem scenarzysta nie pominął jakiegoś samochodu we wcielaniu przekomicznego pomysłu. Czemu to ma służyć? A może właśnie o to chodzi, że zasłaniając emblematy firmowe nagle obserwator skupia się na tym, jakiej marki pojazdem porusza się bohater, na co w innym przypadku zupełnie nie zwróciłby uwagi?

Ale mało tego. Kolejnym pomysłem idącym dalej, jaki można ostatnio coraz częściej dostrzec w rodzimych produkcjach, to zasłanianie tablic rejestracyjnych. I nie mówię tutaj o tych paradokumentalnych serialach kryminalistycznych, gdzie cyfrowa obróbka zasłaniająca blachy nadaje pewnego klimatu zgodnego z całym wydźwiękiem filmu. Otóż spotykamy się z kuriozalnym pomysłem naklejania czarnej taśmy przylepnej na te białe rejestracje, aby zakryć jakąś literkę bądź cyferkę. Wygląda to kuriozalnie. I znów odwraca uwagę od pierwszego planu. I po co?

Owszem, może niektórzy właściciele przypadkowo sfilmowanych samochodów nie będą zadowoleni, że ktoś udokumentował pobyt ich pojazdu w tym a tym miejscu. Ale żeby radzić sobie z tym w tak - przepraszam za wyrażenie - debilny sposób? Oto możemy przy jednym samochodzie postawić zasłaniający kosz na śmieci, innemu w zimie trochę przykleić śniegu do blachy. Jeszcze inny niech zasłoni sam aktor. A tym dalszym - no cóż, wydłużmy ogniskową całej sceny tak, aby były już na tyle nieostre, by uniemożliwiały odczytanie. Przecież jest tyle sposobów na uporanie się z tym zadaniem. Scenarzyści, operatorzy kamer, reżyserzy - wszyscy Ci ludzie mogą zapewnić, by to, co ma zniknąć, nie było pokazane w filmie. Wystarczy tylko trochę pomysłowości i zmysłu przestrzennego oraz znajomość elementarnych zasad optyki. I nie trzeba wcale do tego używać później droższej obróbki cyfrowej. Wystarczy tylko trochę się postarać i pomyśleć. Ale po co? Lepiej wziąć czarną taśmę klejącą i strzępy materiałów. No bo skoro nawet nie opłaca się im powtórzyć sceny, dy przypadkiem w kadrze znajdzie się mikrofon?

No jakoś tak o samochodach mówiłem, ale problem dotyczy też szyldów czy innych elementów naturalnej scenografii. Tu też czasem pomysły sprawiają, że wszyscy skupiają się na tym, co to tak niezręcznie i z premedytacją niedbale dokonał zasłonięcia jakiegoś obiektu czymś, co w rzeczywistości nigdy by się tam nie znalazło.

No i jest drugi koniec tego kija. Nienaturalne dialogi w stylu "kup mi Kroplę Beskidu, bo to najlepsza woda". Gdy bohater objada się chipsami, to kamera robi zbliżenie na logo producenta. Gorzej, jak w niektórych reklamówkach, które na pewnych stacjach potrafią na 20 minut przerywać seans filmowy... A potem zdziwienie, że wszyscy wolą piraty na płytach, które będą mogli obejrzeć w połowie krótszym czasie i bez irytacji czy zagrożenia, że skacząc po kanałach pół filmu ucieknie. Sam już nie wiem, czy to reklamy przerywają filmy, czy filmy są przerywnikami reklam... I nie wiem czasem, czy ja oglądam jeszcze reklamy, czy to już bohaterowie toczą głupią dyskusję, jakie to usługi ten a ten bank zapewnia, albo stoją i komentują wielki bilbord z Triumph'a. Nachalne, perfidne i nieprzyjemne reklamowanie wkracza do naszych produkcji coraz częściej i szerzej. Cały film staje się sztuczny, nienaturalny, a odbiorca zamiast na fabule ciągle musi zwracać uwagę na idiotyczne szczegóły, które zostały uwydatnione i wyolbrzymione do granic absurdu. Paranoja, skoro filmy tworzy się dla producentów wszelakich dóbr konsumenckich, zamiast dla odbiorcy. Chciałem na zakończenie podsumować to jakimś kolorowym porównaniem... Ale tego po prostu nie da się porównać do niczego. A może po prostu aby wyprodukować taki film trzeba mieć naprawdę "ponadprzeciętną" inteligencję?

Informacje o wpisie
Wpis czytano:826 razy
0,17/dzień
Ocena wpisu:
4,00 (3 oceniających)
(Kliknij właściwą gwiazdkę, by oddać głos)

Wróć

Komentarze (0)


Ładowanie komentarzy... Trwa ładowanie komentarzy...

Zobacz inne wpisy

ZobaczOstatnio dodanePodobne

Strona istnieje od 25.01.2001
Ta strona używa plików Cookie.
Korzystając z niej wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych a zakresie podanym w Polityce Prywatności.
 
archive To tylko kopia strony wykonana przez robota internetowego! Aby wyświetlić aktualną zawartość przejdź do strony.

Optymalizowane dla przeglądarki Firefox
© Copyright 2001-2024 Dawid Najgiebauer. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Ostatnia aktualizacja podstrony: 17.07.2023 19:35
Wszystkie czasy dla strefy czasowej: Europe/Warsaw