Na samo hasło z tytułu przypominają mi się takie filmy, jak "Brunet wieczorową porą" i kilka innych z tamtego czasu. Wróżka - najczęściej kobieta narodowości romskiej. Jej zadaniem było przewidywać przyszłość. I owszem, "dobre" wróżki często miały zdolności większe od innych ludzi. Ale myli się ten, kto pomyśli o zdolnościach jasnowidzenia. Dobra wróżka to przede wszystkim świetny socjolog, psycholog i obserwator! Na podstawie napięcia mięśni, ruchu gałek ocznych czy bliznach w widocznych miejscach potrafi odgadnąć, czym się zajmujemy i co nas trapi. Dodatkowo umiejętność stworzenia mitycznej atmosfery pomaga jej wprowadzić drugą osobę w stan lekkiej hipnozy, o której zaistnieniu człowiek nie zdaje sobie sprawy. Dzięki temu potrafi wymóc na jej gościu poddanie się autopsychoanalizie. A od tego już tylko krok, by to nie ona powiedziała, czego oczekujemy, ale my sami. Nie, nie byłem nigdy u wróżki. Lecz mając pewną wiedzę z zakresu psychologii wiem, co w "fachu" wróżki jest ważne. Choć z drugiej strony czasem mam wrażenie, że wróżki otaczają mnie ze wszystkich stron i jestem u nich co pewien czas. Jak bowiem zinterpretować to, co słyszy się od innych? Gdy opowiadamy o swoim życiu, o swoich rozterkach, gdy ukazujemy swój zapał, jaki mamy dążąc do jakiegoś celu, to wówczas często inne osoby nas wspierają, mówią, że to dobra droga, że wszystko się uda by osiągnąć cel. Że wystarczy czasem zawalczyć, by pokonać trudności, że nie należy się poddawać i że będziemy dzięki temu wkrótce szczęśliwi. Lecz gdy idziemy dalej daną drogą i obrany cel wcale nie okazuje się tym samym, jaki widzieliśmy z daleka, albo gdy ucieka przed nami coraz to trudniejszymi do przebycia drogami, to wówczas potrafi nas to złamać. I gdy tym samym osobom znów o tym mówimy, gdy wspominamy o tych trudnościach, cierpieniach i bólu, jaki sprawia nam kroczenie wciąż naprzód tą samą drogą, to wówczas można usłyszeć, że nie warto, że szkoda zdrowia i życia, że to będzie błąd, że nie jest wart naszych poświęceń owy cel w życiu. Odradzają, starają się skierować na inny tor, mówią, że wszystko to tylko strata czasu, życia, poświęcenia i że z pewnością nasze siły można spożytkować na kroczenie drogą, która nam to wynagrodzi. Ot, takie właśnie wróżki, których pełno w życiu. Tylko po co mi one, skoro jedynie powtarzają to, co samemu się spostrzega? Po co takie katalizatory, które tylko wyolbrzymią i obrócą każdą sytuację tak, aby udawać mądre porady, skoro to tylko interpretacja własnych obserwacji? Tylko czy takie wróżki komukolwiek są potrzebne? Lepiej ktoś, kto powie coś zupełnie innego, niż tego oczekujemy. Lepszy ktoś, kto działa na przekór, lecz jednocześnie potrafi przy tym nie drażnić. Ale to chyba nie jest możliwe... I w tym momencie chyba doszedłem do wniosku: Czy ktokolwiek jest nam potrzebny? |