środa, 13 października 2010 Tematyka: informatyka, komputery |
Pamiętam, jak miałem pierwszego PCta - 286, 20MB (tak, tak MB) dysk twardy i stacja dyskietek 5 i 1/4" o pojemności 360kB. Potem był 386 aż z dwoma stacjami dyskietek! Jedna wciąż miała rozmiar dzisiejszej płyty CD, a druga to nowoczesne 3,5". To była zabawa móc przenosić dane używając aż dwóch parametró polecenia diskcopy a: b: . No i literką c: był dysk. Już wtedy standard DOS przewidywał numerowanie aż do Z:. Ale zawsze zastanawiałem się - po co? Potem kolejna maszyna i najpierw duży dysk podzielony na dwie partycje, potem jeden CD i drugi - czytnik DVD. Razem już było literek aż do E:. Kolejna modyfikacja i obecnie już 4 literowane partycje plus 2 napędy płyt... Razem już H:. A obok komputer siostry, gdzie podłaczony czytnik kart wszelkiej maści rezerwuje sobie następne literki. Do tego jeszcze dorzucić stare, DOSowe subst i kolejne literki dochodzą. Ot, tak chyba jest ze wszystkim. Kiedyś cieszył każdy kilobajt usuniętych śmiech z dysku, dziś kto tam patrzy na katalogi TEMP. Kiedyś podobno miało wystarczyć 640kB pamięci operacyjnej do wszystkiego, dziś gra rodem z czasów Commodore 64 potrzebuje dobrych 16MB miejsca w RAMie. Kiedyś wydawało się, że możliwość nadania dyskom liter aż do Z jest fanaberią, a dziś łatwo zbliżyć się do tej granicy. I tylko szkoda, że te dwie specjalnie zarezerwowane pierwsze literki alfabetu przestają być używane. Że o adresach IPv4 nie wspomnę... A pamięta ktoś czasy znajdowania wolnego jednego, spośród 15 przerwań procesora? Ciekawe, co jeszcze w przyszłości okaże się niewystarczające, a dziś zdaje się być zabawką? 64-bitowe liczby czy możliwość teoretycznej adresacji 16 eksabajtów pamięci operacyjnej? Terabajtowe płyty optyczne? 255-znakowe nazwy plików? Limitowana liczba zagłębień w strukturze katalogów? 64k tablica kodów UNICODE? A może macie jeszcze inne pomysły? Komentarze mile widziane! ;) |