sobota, 2 października 2010 Tematyka: drogi, głupota |
Jakiś czas temu pisałem o absurdalnych światłach dla pieszych w moim mieście. Nie trzeba było długo czekać, jak na drugi dzień po tamtym wpisie wyjrzałem na świat i zobaczyłem, jak kolejny absurd drogowy pojawił się tuż pod moim oknem. Otóż niczym grzyby w ostatnich czasach na osiedlowej drodze wyrosła gromadka nowych znaków drogowych. Ich celem ma być zorganizowanie ruchu. Lecz w efekcie raczej to intryga firm ubezpieczeniowych. Otóż przed moim domem droga kończy swój bieg otaczając skrawek zieleni w kształcie podobnym do łezki. Wszyscy do tej pory jeździli tymi drogami, jak chcieli (w sensie kierunku ruchu), choć dominowało poruszanie się jak po rondzie, czyli w lewo (z prawej strony). Niestety jakiś geniusz wymyślił, by układ ten zmienić. Całą tą "łezkę" zorganizowano tak, iż na niej wytyczono wyłącznie jeden kierunek ruchu. I byłoby to w miarę rozsądne, gdyby ten ruch odbywał się jak na typowym rondzie. Ale oczywiście ktoś za urzędniczym biurkiem musiał błysnąć geniuszem większym, niż wszyscy mądrzy, którzy przez 60 lat organizowali prawostronny ruch drogowy. W efekcie znaki zakazu wjazdu znajdują się po prawej stronie tym samym zmuszając do objeżdżania jej zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a więc z lewej strony. Oczywiście na osiedlu (jeszcze) panuje ruch prawostronny. Efekt? Ot, spójrzmy tylko na spotkanie się dróg w głębi zdjęcia. Z oddali wjeżdża na "rondo" samochód - jedzie na wprost. Z "ronda" zjechać chce w przeciwną stronę inny. Jak łatwo się domyśleć - ich tory jazdy są kolizyjne. Ten wjeżdżający musi ustąpić pierwszeństwa zjeżdżającemu. Przy ograniczonej widoczności i trochę nienaturalnemu rozwiązaniu (skrzyżowanie równorzędne) taka sytuacja wystarcza do tego, by stworzyć realne zagrożenie kolizją. A przeanalizujmy sytuację, gdyby ruch odbywał się jak na zwykłym rondzie. Otóż wjeżdżający skręca sobie spokojnie w prawo, a zjeżdżający jedzie prosto. Zero kolizyjności kurów obu pojazdów! Ale po co tworzyć bezpieczne rozwiązania?! Przecież firmy ubezpieczeniowe nie mogą wciąż dawać zniżek za bezkolizyjną jazdę, a i zakłady blacharskie muszą się utrzymywać. Oto geniusz drogowej myśli inżynieryjnej, jaki można spotkać chyba tylko w Polsce. Ale wbrew pozorom to nie koniec zagrożeń. Otóż wyobraźmy sobie, że ktoś chce przejechać w kółko ową łezkę. Jak widać na zdjęciu, drogi schodzą się pod dużym kątem. Przy obecnie wytyczonej organizacji ruchu osoba objeżdżająca musi skręcić bardzo ostro w prawo po wewnętrznej. Praktycznie niewykonalne. A wystarczy obrócić kierunek ruchu i objeżdżamy pięknie i prosto po zewnętrznej stronie nawrotu. Ale tak to jest, jak za biurkami siedzą cymbały, którzy pewnie w życiu nie mieli prawa jazdy. A jeśli stworzył to ktoś, kto ma - powinien mieć jak najszybciej zabrane! Znacie więcej takich absurdów w swojej okolicy? Piszcie w komentarzach! A może ktoś poradzi, komu przekazać te informacje, aby poskutkowało to zmianą organizacji ruchu? |