sobota, 7 sierpnia 2010 Tematyka: człowiek, dobro, ludzie, zło, życie |
Ja się powtarzam chyba, lecz wciąż trzymam się jednej prostej zasady. Powtarzają, że świat oddaje (i to z nawiązką) to co się samemu do świata wkłada. Mówią jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. W końcu wpajają myśl: nie czyń bliźniemu, co tobie niemiłe. No i ja wciąż staram się być wobec innych takim, jakimi bym chciał, by byli inni wobec mnie. Ale to nie zdaje do końca egzaminu. Owszem, wystarczy być wobec kogoś aroganckim, by szybko arogancji się doczekać. Wystarczy wkurzyć się na kogoś, by samemu być przyczyną irytacji innych. Wystarczy odwrócić się raz plecami, by ktoś jak małpa postąpił, gdy zwrócimy się do niego frontem. W wymianie takich "uprzejmości" to wszyscy są bardzo chętni i nie lubią pozostawać dłużni. Lecz wystarczy czasem zrobić coś specjalnego, postarać się o wykrzesanie nieco sił z siebie specjalnie dla kogoś. I jak się to kończy? Pewnie powiesz, Drogi Czytelniku, że spodziewasz się usłyszeć o tym, że nikt tym samym się nie odpłaca, że nie dokonuje rewanżu, że takie działania nie przynoszą żadnego rezultatu. Ależ nie! One dają rezultat! Dokładnie o takim samym wydźwięku, jak zawsze - bo źle, że zrobimy coś specjalnego, bo źle, że pamiętamy, bo źle, że poświęcamy swój czas, że się staramy. "Dziękuję"? Tak... Wymuszone i poprzedzone ogromem żalu i narzekań. Wniosek jest jeden - co się nie zrobi, to zawsze jest źle, zawsze krytyka. To przychodzi przecież tak łatwo. No i tym tak łatwo się odpłacić, a nie, żeby ktoś stawiał w sytuacji, w której czujemy zobowiązania. „»Kochaj bliźniego swego jak siebie samego«. A jeśli ja siebie samego nienawidzę?” (Nemer Ibn El Barud) |