Chyba każdy kierowca potrafi rozpoznać, co może kryć się za podwójnym mignięciem światłami ostrzegawczymi przez nadjeżdżającego z przeciwka. Sygnał ten wydaje się być tak stary, od jak dawna istnieją drogowe sekcje policji (a wcześniej milicji). Opisany sygnał ma "ostrzegać" przed stojącym w pobliżu patrolem, który niechybnie weźmie na cel swojej "suszarki" szarżującego kierowcę. O, przepraszam - tylko idiotę nie rozumiejącego zasadności istnienia takich, a nie innych ograniczeń prędkości w danym miejscu. Widząc mignięcie światłami z naprzeciwka większość ściąga nogę z gazu i zaczynają poruszać się potulnie, jak baranki. A często nawet gorzej, bo nie raz przejeżdżają obok patrolu z prędkością 10-20km/h niższą, niż dozwolona, choć warunki wcale tego nie wymagają! Pewnie niejeden, przejeżdżając obok owego patrolu, pomyśli przyjaźnie o tych, którzy go ostrzegli, wciskając wkrótce pedał gazu. Tak, drogi są pełne tak "życzliwych" kierujących! A ja nie migam! Ba, uważam to za naganne zachowanie! Dlaczego? A no pomyślmy najpierw bardzo pobieżnie... Skoro ktoś łamie przepisy, to licząc na takie ostrzeżenia, będzie je łamał wciąż. Zatem dajemy przyzwolenie na stwarzanie zagrożenia, które może będzie kosztowało za chwilę życie dziecka, które wybiegło gdzieś zza samochodu na tej pustej drodze wśród drzew i domków jednorodzinnych. Jeśli kogoś nauczy czegoś kara w postaci mandatu - niech ją dostanie! Przy okazji może i państwo na tym skorzysta. No tak, jestem wredny, złorzeczę i jeszcze parę innych określeń pewnie ktoś pomyśli, jak to będzie czytał. Więc skoro to nie przekonuje, przykład drugi: ostrzeżenie osoby pijanej. Nietrzeźwych na drogach mamy coraz więcej. Chyba każdy potrafi sobie zdawać sprawę, jakie skutki może nieść prowadzenie po spożyciu alkoholu. Sam zresztą o tym niedawno pisałem. Więc co robi ostrzeżona osoba? Zmienia trasę, objeżdża patrol i wraca kontynuując jazdę. Przy okazji szukając objazdu wąskimi drogami, gdzie wymagana jest większa koncentracja, taka osoba popełni błąd o wiele bardziej prawdopodobniej, niż jadąc tą główną drogą. A niewyłapana pewnie wkrótce też przyczyni się do odebrania komuś życia. Że niby gadam, jak ci durnie w telewizji? Że da się jeździć po jednym piwie i nic strasznego się nie dzieje? Że może tak mówię, bo mam słabą głowę? Tak, każdy winny znajdzie wytłumaczenie. A ja mówię - po alkoholu nie jeżdżę! Ale jeśli i to nie przekonuje, to dam trzeci przykład. Załóżmy, że ktoś porusza się kradzionym samochodem. Rutynowa kontrola szybko by to odkryła i doprowadziła do zwrócenia auta jego prawowitemu właścicielowi. Ale niech nasz złodziej zostanie ostrzeżony przed patrolem i pojedzie także objazdem. Czy ktoś by chciał, aby właśnie tak złodziej jego własnego auta unikał wpadki? Czy jeśli ktoś ukradnie auto, to ta osoba napisze wiadomość na pozostawiony w środku pager o treści: "uważaj, policja zrobiła obławę na wyjeździe z miasta!"?! Jeśli więc dalej ktoś chce ostrzegać, to życzę, aby ktoś ostrzegł także złodzieja jego własnego samochodu, pijaka niszczącego ogrodzenie jego domu, czy wariata, który potrąci jego samego! Bo przecież policja tylko czeka w specjalnie wyznaczonym miejscu z ograniczeniami, by wydusić od kogoś nieco kasy, by poszczycić się statystykami. |