czwartek, 6 maja 2010 Tematyka: matematyka, nauka, szkolnictwo |
Gdzieś przypadło mi rozwiązać tegoroczną maturę z matematyki. Po raz pierwszy od bardzo dawna królowa nauk wróciła na scenę przyobleczoną kwitnącymi kasztanami. Chyba się starzeję - strasznie męczące półtorej godziny i jednak jedno zadanie olałem. Ale Mimo wszystko, aby zdać i zdobyć to minimum, to wystarczy rozwiązań naprawdę trywialne zadania na poziomie gimnazjalnym. No ale znów słychać czasem lament i narzekania. A potem w życiu spirale zadłużeń, dawanie się wykiwać, uleganie wielkim cyfrom na bankowych plakatach czy w hipermarketach. Ja tam za polskim nie przepadałem (choć może wygląda to po blogu inaczej - nie wspominając o błędach :P), ale nigdy mi na myśl nie przyszło narzekać, że muszę z niego pisać maturę. A potem przychodzą studia i te małe matury co semestr, często z zupełnie nieprzydatnych rzeczy. I wtedy już nikt nie narzeka tak głośno. ]:-> |